Kuchciński – skandal czy śmiech na sali?

Zwykły wpis

Marek Kuchciński to fenomen. Mało kto wie, że jest marszałkiem Sejmu, czyli drugą osobą (głową) w państwie. Gdyby Andrzejowi Dudzie coś się stało, Kuchciński – znany niewielu Polakom – pełniłby obowiązki prezydenta RP.

Można powiedzieć, że Kuchciński powoduje kolokwialny śmiech na sali. Nie tylko z powodu, że jego znaczenie publiczne jest groteskowe, bo nie dał się ludziom poznać, oprócz takich okruchów incydentalnych, nic nie znaczących epizodów, gdy wykluczył z posiedzenia Sejmu Michała Szczerbę za zwrot „Panie marszałku kochany…”, oraz z taśmy wideo z jakiegoś spotkania z elektoratem pisowskim, na którym poczynił swoje wyznanie polityczne, iż „odszczurzyłby” Polskę z tych, którzy mu się nie podobają, a nie podobaja mu się lepsi od niego, takich zaś jest ogromna większość wśród rodaków.

Kuchcińskiego poznaliśmy więc ze strony braku osobowości, który to brak nie pozwala mu uczestniczyć w debatach, dyskusjach, a nawet w wywiadach.

Ta druga osoba (głowa) w państwie jest w istocie osóbką, główką, nominalnie – drugą główką. Tak jak Andrzej Duda nie jest pełną gębą głową państwa – obydwaj to osóbki, którzy zinfantylizowali najważniejsze urzędy w kraju. Piszę o nich główki, tak ich osadza jako marionetki, pacynki prezes Kaczyński i kręci nimi, bo to on jest dla nich głową.

Taka zmarginalizowana postać jak Kuchciński ma szansę zaistnieć tylko dzieki skandalowi, zarazem ten skandal może skończyć go, co jest jakimś wyjściem dla niego.

Czy będzie skandalem seksafera – w istocie źle rozpoznane semantycznie przypuszczenie – w której podejrzewa się, że Kuchciński dopuścił się aktu pedofilskiego z nieletnią Ukrainką?

Czy jest to prawdą? – nie mnie deycydować, bo mogę tylko opisać mizerną postać Kuchcińskiego, a nie fakty, a te docierają poprzez media. Czy Andrzej Rozenek, były poseł, a obecnie dziennikarz tygodnika „Nie” ma twarde dowody na to, że Kuchciński dopuścił się czynu skandalicznego, niegodnego miana człowieka?

Mniemana seksafera z Kuchcińskim waniajet już jakiś czas, sam zainteresowany nie dementuje, nie wypowiada się – czy tylko z tego powodu, że nie potrafi wyrażać się publicznie?

Za Kuchcińskiego wyraził się dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu (czujecie to nomenklaturowe nabzdyczenie, a to tylko rzecznik) niejaki Andrzej Grzegrzółka, informując, że „marszałek Sejmu będzie stanowczo bronił swojego dobrego imienia” i pozywał za teksty o skandalu obyczajowym.

Powstają pytania: czy Grzegrzółka był z Kuchcińskim w agencji towarzyskiej i widział, że skandalu nie było? Jeżeli nie był, to nie powinien się odzywać, bo założę się – że jeżeli Kuchciński był w agencji towarzyskiej – to nie jako marszałek Sejmu, ale jako Kuchciński. Gdyby jako marszałek odwiedził agencję towarzyską, zaprosiłby kamery – przynajmniej zaprzyjaźnione TVP.

Słabe to bronienie „dobrego imienia”, wygląda na to, że zwłoka z dementowaniem seksskandalu może służyć zamiataniu zdarzenia pod dywan, „rozmowom” z osobami – w tym z agentem CBA – dzięki którym wieść wyciekła.

Rozważając rzecz na chłodno, stwierdzam, iż Kuchciński nie wytrzymuje ciśnienia sprawowanego urzędu, a to w jego marnej osobowści powoduje takie zaburzenia psychiczne, iż muszą reagować hormony. Jeżeli u bukmachera miałbym stawiać, czy Kuchciński dopuścił się tego haniebnego czynu, postawiłbym na „tak”. A co mu zostało – lepszy jakikolwiek skandal niż śmiech na sali. A to już nieśmiertelny Freud.

>>>

Dodaj komentarz